Jest to fragment artykułu który opublikowałem pod tytułem "Z ziemi polskiej do włoskiej", Wojna! nr 7/2004
W 1938 roku ppłk. Marian Romeyk, ówczesny polski attache wojskowy przy polskiej ambasadzie w Rzymie odpowiedzialny był za staże wojskowe polskich oficerów w jednostkach włoskich. Sprawozdanie z tych stażów, przesłane do szefa wydziału II Sztabu Głównego, postanowiliśmy opublikować październikowym numerze jako że stanowi ciekawy wkład do tematu polsko-włoskiej współpracy wojskowej w okresie międzywojennym.
Staże o których mowa, a które bardziej należało by nazwać wizytacjami początkowo odbyć miały się w dziewięciu jednostkach wojskowych. Pierwszą z nich była, wizytowana przez mjr. Franciszka Skibińskiego, "dywizja szybka". Jak wspomina w swoich pamiętnikach Skibiński, do włoch udał się w lipcu 1938 roku. W ramach stażu w Prima Divisione Celere Eugenio di Savoia odwiedził nieco więcej jednostek, jak wspomina to raport. Fatycznie najwięcej, bo 14 dni, ze swojego miesięcznego pobytu Skibiński spędził w Piemonte Reale Cavalleria; do którego pracy odniósł się raczej krytycznie. Negatywnie ocenił od dyscyplinę w pułku. Konie w pułku jego zdaniem były zbyt chude, a sprzęt zaniedbany. Konie były osiodłane w sposób dowolny, elementy oporządzenia pokryte rdzą, a "juki spakowane jak cygańskie tobołki". Skibiński ponadto spędził czas w jednostce bersaglierów1, gdzie zaciekawi go pułk cyklistów.2
Niespełna dwa tygodnie we włoskich formacjach czołgów spędził kpt. Gilewski. Wizyta ta może wydać się ciekawa w świetle nawiązanej już wcześniej współpracy między polską a włochami w dziedzinie broni pancernych. Produkowano bowiem w polsce tankietki napędzane włoskimi silnikami fiata. Niestety w okresie omawianych stażów projekt ten był już zaniechany.
Udzial polskiego oficera w ćwiczeniach doświadczalnych piechoty włoskiej został odwołany. Odmówiono także udziału w ćwiczeniach z miotaczmi ognia we włoskim Centrum Wyszkolenia Piechoty. Wydaje się to być postawą conajmniej niekoleżeńską w świetle wcześniejszej wizyty z kwietnia 1935 roku, kiedy to w Włosi gościli z wizytą w Polsce. Gościli wtedy między innymi w Centrum Wyszkolenia Piechoty. Dla sprawiedliwości należy jednak dodać, że następna włoska wizyta miała prawodpodobnie i pozytywne skutki. 12 października 1935 misja królestwa Italii gościła bowiem w zarządzie głównym Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (LOPP). Następnie doszło do rewizyty Zarządu we Włoszech. Należy domniemywać, że wytworzyło to atmosferę przychylności dla Polsaków w kręgu Włoskich sił obrony przeciwlotniczej. W swoim raporcie ppłk. Romyko wspomina, że mjr. Zaręba i kpt. Mordasiewicz spotkali się ze szczególną przychylnością podczas wizytowania włoskich jednostek obrony przeciwlotniczej.
Chronicznymi problemami były także naznaczona świerza, polsko-włoska współpraca lotnicza. Dokładnie trzy miesiące przed powstaniem raportu strona polska podpisała umowę o zakup 6 wodnopłatów torpedowo-bombowych CANT Z-506B "Airone" z w Włoskimi zakładami Cantieri Riuniti dell Adriatico z Monfalcone koło Triestu. W świetle raportu ppłk. Romeyki widać, że wizyta polaków we włoskich jednostkach lotniczych nie była mile widziana. Dodatkowo w sierpniu 1939, tuż przed rozpoczęciem wojny strona włoska włamała się do magazynów polskiej komisji odbiorczej w Monfalcone i sfotografowała urządzenia radiopelegnatora W.2.L/N. Do wybuchu wojny oddali jedynie jeden z pośród 6 zamówionych samolotów, dodatkowo utrudniając jego przetransportowanie do polski. W efekcie strona polska zmuszona była z tajemnicy uciec samolotem do kraju.3
W wnioskach ogólnych raportu dostrzec można problemy wynikające z pragmatyki tego typu wyjazdów. Bariera językowa i krótkotrwały charakter wizyty uniemożilwiające w pełni skorzystać z możliwości tego typu współpracy wojskowej kazały autorowi raportu wysunąć wnioski o dopracowanie tych kwestii. Sporną wydaje się być kwestia uposarzenia jakim dysponowali Polscy oficerowie. Romeyko wspomina o niskich dietach. W swoich pamiętnikach Skibiński wskazuje na fakt, iż wszystkie poniesione koszty bez konieczności udokumentowania były zwracane. W świetle wspomnień innych polskich oficerów przebywających służbowo za granicą należy przyznać prawdę autorowi raportu4.
Co ciekawe ppłk. Romeyko w raporcie mówi o małej liczbie odznaczeń polskich wśród oficerów włoskich. Informacja ta wydaje się być nieco zaskakująca w świetle danych statystycznych z których wynika, że włosi stanowili czwartą najliczniejszą grupę narodowościową wśród odznaczonych Orderem Odrodzenia Polski - w liczbie 436 nadań5.
Jako, że raport powstał na niecały rok przed wybuchem wojny, a rozpoczącie starań o zezwolenie na odbycie następnego stażu sugerowane było na styczeń 1939, należy przypuszczać, że była to ostatnia tego typu wizytacja.
Przypisy
1 Bersaglier- strzelec wyborowy
2 F. Skibiński “Ułańska młodość 1917-1939”, Warszawa 1989
3 A. Olejko “Morski Dywizjon Lotniczy”, Pruszków 1992
4 Komandor Pławski wspomina w swoich pamiętnikach, że gdyby nie pomoc teścia ciężko było by mu z diety finansować swoje służbowe pobyty we Francji.(E. Pławski “Fala za falą... - Wspomnienia dowódcy ORP 'Piorun' ”, Gdańsk 2003
5 S.Oberleitner “Polskie ordery i odznaczenia i niektóre wyróżnienia zaszczytne 1705-1990” Zielona Góra 1992
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz